T knCh! 3.IX. 2022
Mszę
św. o g 9 odprawił O. Mariusz. Po Mszy św. modliliśmy się na
Różańcu. O Mariusz prosił nas abyśmy ofiarowali odpust związany
z odmawianiem Różańca za studentkę, która odebrała sobie życie
skacząc z wysokiego piętra akademika znajdującego się w pobliżu
klasztoru OO. Kapucynów.
W czasie homilii usłyszeliśmy:
dzisiejsze czytanie z 1 Kor o tym jak ciężki jest los Apostołów.
Apostołowie – na pierwszej linii frontu, jakby śmiecie dla
świata. Powstaje pytanie: czy jeśli chcemy być uczniami Chrystusa,
jesteśmy w trudnej sytuacji. Nie. Wszyscy jesteśmy w normalnej
sytuacji: uczniowie i nie-uczniowie. My – uczniowie jesteśmy w o
wiele korzystniejszej sytuacji. Ps 145 wychwala Boga za jego
nieustanna pomoc – „na wieki chcę Ciebie wychwalać”. Bóg
troszczy się o słabych, zgnębionych; karmi stworzenia i strzeże
tych, którzy Go miłują. Czy my to widzimy?
Aniołowie uwalniają uwięzionych apostołów z więzienia. W książce „Bóg w moich planach” autorka zastanawia się kiedy spotyka Boga w najprostszej codzienności. Poprosiła ona kilka osób, by o tym opowiedziały. I tak wypowiedzi użyczyły siostry, które pomagały najbardziej ubogim. Bóg naprawdę jest i troszczy się. Kiedyś szłam do Sanktuarium opatrzności Bożej bardzo zniechęcona i siadając w tyle pomyślałam: nie wiem po co przyszłam, ale daj mi znak, że jesteś. Nie minęło 5 min. gdy zobaczyłam matkę z chorą córką, przystępującą do Komunii św. Zobaczyłam, że to była odpowiedź Boga dla mnie. Przy wyjściu dała ta pani owej matce, z własnej inicjatywy, 200 zł. Okazało się, że ona przyszła, by prosić Boga o 200zł na cewniki. Inna kobieta mówi: Byłam w podróży, szłam z walizką. Ulewa. Jakiś chłopak podszedł do mnie i dał mi parasol. 17-tolatka mówi: czekałam na autobus na przystanku. Łapałam okazje. Gdy złapałam, jakaś staruszka chwyciła mnie za rękę i powiedziała: dziecko, co ty robisz? W aucie siedziało kilku panów. Wycofałam się. Inna osoba mówi. Po ślubie okazało się, że nie będę mieć dzieci. W Boże Narodzenie byliśmy na ślubie znajomych. Na przystanku stało 2 starszych ludzi. Postanowiliśmy zabrać ich. Byli 50 lat po ślubie. Byli jak my małżeństwem. Zapytali nas, czy mamy dzieci. Nie mamy i chyba nie będziemy mieć, padła nasza odpowiedź. Gdy wysiedli, mój mąż chciał ich odprowadzić, a oni zniknęli. W tym dniu począł się nasz syn Franciszek.
Jesteśmy nieraz w walce, ale ona musi się zakończyć zwycięstwem, bo po naszej stronie jest Chrystus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz